Czy terapia może działać, jeśli trwa tylko 50 minut tygodniowo?

Redakcja

16 maja, 2025

Terapia psychologiczna, zwłaszcza w nurcie poznawczo-behawioralnym, najczęściej opiera się na cotygodniowych spotkaniach, trwających około 50 minut. W świecie, gdzie problemy emocjonalne bywają złożone i wielopoziomowe, ta liczba może wydawać się zaskakująco mała. Czy naprawdę da się osiągnąć trwałą poprawę nastroju, zmienić utarte schematy myślenia czy nauczyć się nowych strategii radzenia sobie z emocjami, poświęcając na terapię mniej niż godzinę tygodniowo? Odpowiedź brzmi: tak, ale pod pewnym warunkiem. Kluczem jest to, co dzieje się między sesjami.

Praca terapeutyczna nie kończy się po wyjściu z gabinetu

Jednym z największych mitów na temat psychoterapii jest przekonanie, że jej skuteczność zależy wyłącznie od tego, co wydarzy się w trakcie spotkania z terapeutą. Tymczasem badania nad efektywnością różnych podejść terapeutycznych pokazują, że sam czas spędzony w gabinecie to tylko jedna z wielu składowych sukcesu. O wiele istotniejsze bywa to, jak pacjent przekłada omawiane treści na codzienne życie, jak ćwiczy nowe umiejętności, testuje inne sposoby myślenia i podejmuje konkretne działania w realnych sytuacjach.

W przypadku terapii poznawczo-behawioralnej (CBT) ten element jest wbudowany w strukturę podejścia. Zadania domowe – nie bez przyczyny tak nazywane – są integralną częścią procesu zmiany. To właśnie dzięki nim sesja terapeutyczna staje się punktem wyjścia, a nie celem samym w sobie. 50 minut spędzonych z terapeutą to zaledwie impuls, początek eksperymentu, który kontynuuje się samodzielnie przez kolejne dni.

Czym jest praca domowa w terapii i czemu służy?

W CBT zadania domowe mogą przybierać różne formy: od prowadzenia dziennika myśli, przez wykonywanie konkretnych ćwiczeń behawioralnych, po wdrażanie technik relaksacyjnych czy ekspozycji na sytuacje wywołujące lęk. Czasem są to też krótkie obserwacje, np. zwracanie uwagi na swoje automatyczne myśli w stresujących momentach, innym razem – poważne zmiany w codziennym funkcjonowaniu. Ważne jest, że są one dostosowane indywidualnie do osoby, jej możliwości i aktualnego etapu terapii.

Dlaczego to działa? Ponieważ zmiana sposobu myślenia i działania to proces wymagający powtarzalności i kontaktu z rzeczywistością. Sesja terapeutyczna daje strukturę, kierunek i refleksję – ale to właśnie życie codzienne stawia pacjenta przed konkretnymi wyzwaniami. Dzięki zadaniom domowym możliwe jest utrwalenie tego, co zostało omówione w gabinecie, oraz testowanie skuteczności nowo poznanych strategii.

Więcej informacji na temat roli pracy domowej w terapii CBT znajdziesz pod adresem: https://psychologiawpraktyce.pl/artykul/praca-domowa-w-terapii-poznawczo-behawioralnej

Jak wygląda typowy tydzień terapii „poza gabinetem”?

Aby lepiej zrozumieć, jak działa mechanizm wsparcia między sesjami, wyobraźmy sobie osobę pracującą nad lękiem społecznym. Podczas sesji w gabinecie zidentyfikowano główne trudności, przeanalizowano przekonania („wszyscy mnie oceniają”, „zrobię z siebie idiotę”), a następnie zaproponowano eksperyment behawioralny – np. krótką rozmowę z nieznajomym w sklepie. Przez cały tydzień pacjent ma za zadanie nie tylko zrealizować ćwiczenie, ale również zanotować swoje myśli przed i po działaniu, a także emocje, jakie mu towarzyszyły. Podczas kolejnej sesji omawia wyniki, wyciąga wnioski, a terapeuta proponuje kolejne kroki.

W takiej strukturze rola terapeuty przypomina nieco trenera – wspierającego, motywującego, ale oczekującego aktywnego udziału. Sukces zależy nie tylko od trafności diagnozy, ale także od tego, czy pacjent wykona zadanie i jak zinterpretuje swoje doświadczenia. Dzięki temu 50 minut spędzonych w gabinecie staje się tylko jednym z wielu elementów całotygodniowej pracy nad zmianą.

Czy to obciążenie? Nie – to proces budowania samodzielności

Jednym z celów terapii poznawczo-behawioralnej jest nauczenie pacjenta, jak samodzielnie radzić sobie z trudnościami. W tym sensie praca domowa nie tylko wspiera zmianę, ale również rozwija poczucie sprawczości i odpowiedzialności za własne zdrowie psychiczne. Dzięki niej pacjent staje się aktywnym uczestnikiem procesu leczenia, a nie tylko biernym odbiorcą pomocy.

To z kolei przekłada się na trwałość efektów – osoby, które nauczyły się stosować konkretne strategie w praktyce, mają większe szanse na poradzenie sobie z przyszłymi kryzysami. W efekcie nie tylko szybciej osiągają poprawę, ale również rzadziej potrzebują powrotu na terapię po zakończeniu cyklu spotkań.

Gdzie terapia „dzieje się” naprawdę?

Zadając pytanie, czy 50 minut tygodniowo wystarczy, warto zrozumieć, że psychoterapia to nie magiczna pigułka, którą „przyjmuje się” raz w tygodniu. To raczej proces edukacyjny i rozwojowy, który ma za zadanie uzbroić człowieka w zestaw narzędzi do samodzielnego radzenia sobie z problemami. Tak rozumiana terapia nie kończy się przy wyjściu z gabinetu – trwa w myślach, działaniach i decyzjach pacjenta przez resztę tygodnia.

Gdy spojrzymy na to w ten sposób, 50 minut nie wydaje się ograniczeniem, ale raczej punktem wyjścia do dużo szerszego procesu, w którym prawdziwa zmiana zachodzi właśnie pomiędzy spotkaniami.

Artykuł sponsorowany.

Polecane: